Pierwszy Gameplay: Oficjalna Kampania!
- Napisał Imć Sarr
- 3 komentarzy
No to karty na stole... Developerzy Sword Coast Legends udostępnili pierwszy gameplay z Kampanii Pojedynczego Gracza. Wśród fanów dobrych cRPG i gier sieciowych (nie mówiąc już o fanach D&D) zawrzało. Na pewno chcecie wiedzieć czemu - dlatego zamiast iść na łatwiznę i tylko wkleić nagranie, przygotowaliśmy Wam coś do czytania.
Kampania Pojedynczego Gracza
"Pierwsze Spojrzenie" to faktycznie pierwszy prawdziwy gameplay prezentujący oficjalną Kampanię SCL. Autentyczny, niezmontowany, od początku do końca w czasie rzeczywistym. 10 minut wideo z gry, której widok na horyzncie wywołał małe trzęsienie ziemi wśród spekulantów i fanów RPG na całym świecie...
No to jest się czym martwić, czy jest się z czego cieszyć, spytacie? My mamy swoje opinie, Wy zaś z pomocą artykułu wyróbcie sobie własne. Zaczynamy!
Analiza "Pierwszego Spojrzenia" na Kampanię w Sword Coast Legends:
0:00 - 0:40 - po wstępie z ognistym logo Sword Coast Legends, naszym oczom ukazuje się klimatyczne menu na tle ufortyfikowanej nadmorskiej osady. Możemy zgadywać, że to tytułowe Wybrzeże Mieczy, zapewne gdzieś na północy. Przedstawia się nam Dan Tugde, u góry ekranu widzimy znacznik buildu deweloperskiego. Graficznie krajobraz, mimo słabej rozdzielczości wideo i anti-aliasingu (co jednak normalne w fazie produkcyjnej) sprawia wrażenie dużej dbałości o szczegóły. Ruchoma trawa, animowane chmury, mgła, powiewające na basztach flagi, przelatujące ptaszysko czy ledwie widoczny, cumujący statek - to teren realistyczny, nieefekciarski. Aż łezka się w oku kręci, gdyż tak mniej więcej jawił się legendarny Baldur's Gate...
Tudge zapowiada głównego designera SCL, Tima Schwalk'a, który za chwilę rozpocznie gameplay. Tło fabularane wygląda następująco:
Gameplay Sword Coast Legends - Tło Fabularne
Drużyna pragnie zemsty na nekromancie, który odpowiada za rzeź The Burning Dawn, zakonu jednego z bohaterów. Aby go wytropić potrzebuje spotkać się z kontaktem w Luskan, który podobno ma jakieś informacje. Jako że bramy miejskie są zamknięte, bohaterowie postanowili włamać się do Luskańskich lochów i znaleźć drogę tamtędy.
Czyżby oczko w kierunku fanów Baldura? - w pierwszym Baldur's Gate z podobnego powodu nie można się było dostać do miasta przez 4 bite rozdziały...
0:40 - 2:00 Drużyna jest już pod miastem. Rzut izometryczny przedstawia obszar przypominający krzyżówkę podziemi w Dragon Age i kanałów rodem z Dungeons & Dragons Online (co bardzo cieszy, tam wyglądają chyba najlepiej).
"Zakryte postacie nie znikają, a prześwietlają ściany w stylu pierwszego Diablo. Jednak na tym "podobieństwa" się kończą. Jest to ewidentnie interfejs gry roleplaying!" Czworo bohaterów to kolejno wojowniczka, krasnolud łotr, kleryczka i czarodziej. Sterowanie jest bardzo klasyczne, możemy zaznaczyć dowolną ilość postaci, a potem wydawać im rozkazy. Interfejs to pasek skrótów oraz 2 okalające go dodatki - przedmioty trzymane w prawej i lewej ręce. Mamy tu aż 12 skrótów numerycznych, z czego ostatnie 2 Schwalk przeznaczył na mikstury.
Sword Coast Legends - Ruiny Illusk
Z ekranu wczytywania dowiadujemy się, że niesławny Illusk, podziemna metropolia Luskanu, dom Bregan D'Aerthe (grupy mrocznych elfów-najemników), najwyraźniej popadł w ruinę. Dziś mieszkańcy miasta mówią o nim po prostu "kanały"...
Postacie zachowują się jak w prawdziwym RPG, komentują wydarzenia, eksplorują, podnoszą przedmioty. Kamerę można dowolnie obracać i przybliżać (coś, czego wbrew obietnicom zabrakło w nowym "Pillars of Eternity"). Sposób poruszania się grupy i podświetlania obiektów wygląda niemal identycznie jak w pierwszym "Neverwinter Nights", przy o niebo lepszej grafice. Mamy tu w pełni dynamiczne oświetlenie i wręcz bajecznie dopracowane szczegóły - unoszące się owady, animacja pochodni, gra cieni i świateł - to trzeba po prostu zobaczyć!
Inny smaczek - postacie zakryte elementem terenu nie znikają z pola widzenia, a prześwietlają ściany jak rentgen, obrysowując kontury trochę w stylu pierwszego Diablo. Jednak na tym "podobieństwa" do Diablo się kończą. Jest to interfejs gry roleplaying!
Wiernie ODdana specyfika Dungeons & Dragons
Ważna informacja, a dla wielu niespodzianka - przedmioty podnoszone przez grupę posiadają statystyki jak w prawdziwym Dungeons & Dragons. Będą przy tym zrozumiałe dla wszystkich, gdyż przedstawiają zakresy cech/obrażeń i proste opisy. Towarzyszy im koszt przedmiotu podany w sztukach złota oraz... symbolizowany malutką szalkową wagą ciężar!
2:00 - 3:00 Grupa Tima znajduje ciało jakiegoś nieszczęśnika po czym łupi je, co staje się pretekstem do zaprezentowania UI postaci. I tu już wszystko staje się jasne - tak, Sword Coast Legends to naprawdę Dungeons & Dragons! Bohaterowie wznoszą się na poziomy, posiadają punkty doświadczenia, klasę pancerza, posiadają złoto i udźwig zależny od wartości Siły (Strength), a przedmioty zadają obrażenia stosowne do ich typu (kłujące, sieczne lub obuchowe).
Zgarnąwszy dobytek pechowca bohaterowie otwierają drzwi, za którymi rozgrywa się walka z grupką oprychów - niejakich Dead Rats. Tutaj, zgodnie z zapowiedziami, widzimy aktywną pauzę (w SCL nakłada estetyczną sepię na pole widzenia - patrz screen poniżej), ale przymusu korzystania z niej nie ma - jeśli masz refleks, możesz grać real-time.
Podczas potyczki nad głowy postaci wyskakują nie tylko obrażenia, ale i nazwy używanych zdolności. Część z nich to czary i efekty czaropodobne, inne to jednak zdecydowanie featy - rodzaj zdolności wprowadzonych do D&D w słynnej 3-ciej Edycji. Fani serii Fallout kojarzą je pewnie pod nazwą "Perks", gdyż koncept perków jest identyczny. Łotrzyk (Rogue) używa też swojej zdolności klasowej, Sneak Attack. I z zaskoczenia...
3:00 - 4:00 Szybka potyczka owocuje niespodziewanym znalezieniem pieczęci jednej z organizacji rządzacych Luskanem. Miał ją przy sobie jeden z bandytów, toteż przydałoby się to zgłosić straży miejskiej. Wątek od razu dodaje się do dziennika jako przygoda (Quest), w prawym dolnym rogu można było zapewne kliknąć jej nazwę (aby przejść do dziennika). Przy okazji warto rzucić okiem na schludny i czytelny quest-tracker pod automapą. Sama automapa jest minimalistyczna i szczerze mówiąc wygląda porządnie. Ciekawe czy można ją będzie powiększyć i bezpośrednio się po niej poruszać?
Bohaterowie znaleźli się jednak w ślepym zaułku. Tutaj przydatne okazują się talenty Krasnoluda Łotrzyka, który używa zdolności wyszukiwania tajnych przejść (być może także pułapek?). Obszar przeszukiwania przedstawiony jest graficznie w pełnym trójwymiarze. Wszystko to bardziej w duchu legendarnych poprzednków czy "D&D Online" niż nowszego "Neverwinter Online". Tajnym przejściem grupa opuszcza kanały...
4:00 - 7:00 Kolejny loading screen i bohaterowie są już w Luskan. Przed nami wiarygodnie oddana sceneria - zwykli przechodnie, budynki z zachowanymi wobec postaci proporcjami. Tu budynek kowala, tam wóz kupiecki, gdzieś przebiegnie dziecko, przejdzie starżnik miejski, opodal karczmy z kolei zatacza się jakiś pijak. Do tej ostatniej kieruje się grupa Schwalka, wprost na spotkanie z niezbyt pomocnym "kontaktem". Opcje dialogowe, choć proste, umożliwiają odgrywanie postaci. Komentujący Dan Tudge zapewnia, że NPC reagują na podejmowane przez gracza wybory, wpływając na kształ historii. Głosy aktorów brzmią świetnie, klimatycznie, są pełne pasji - zaryzykowałbym przez to stwierdzenie, że biją na głowę przynudzanie jak w serii Elder Scrolls.
W tym momencie fabuła lekko zaskakuje, gdyż "cenny kontakt" okazuje się nie być informatorem... Informator zaś wybrał się do dzielnicy Slumsów i przepadł. Od tamtej pory słyszy się plotki o nieumarłych w okolicach nekropolii. Drużyna zmierza więc do niej, gaworząc przy tym klimatycznie.
7:00 - 8:00 Może zabrzmi to upiornie, ale Dzielnica Slumsów w Luskan to miejsce, które biedni współdzielą z "mieszkańcami" cmentarza... Pod bramą nekropolii rozgrywa się dialog z paladynem Banagarem, który, jeśli wierzyc Danowi Tudge, w ogóle nie miał by miejsca, gdyby wcześniej bohaterowie nie oszczędzili jego życia. Mamy tu więc dowód nielinowości wydarzeń i faktyczny wpływ gracza na fabułę Sword Coast Legends.
8:00 - 10:47 Akcja nabiera tempa, bohaterowie konfrontują się z nieumarłymi na cmentarzysku. Walka już nieco trudniejsza, dlatego przydaje się dynamiczna pauza. Podczas potyczki sprawne oko wypatrzy w rogu ekranu notkę o nowych wpisach w "Codex'ie". Czy to informacje o terenie, fabule czy napotkanych bestiach, możemy się tylko domyślać.
Po walce bohaterowie mają pecha, znajdują bowiem zmasakrowane ciało informatora. Głos zabiera czarodziej, który po oględzinach zwłok zauważa, że zwykły zombie nie mógł by tak rozszczepić im kręgosłupa... Po ziemi walają się ciała nieumarłych, a jedno z nich emanuje lekką poświatą, co znaczy, że można je przeszukać. Moment później bohaterowie napotykają wielkiego Zombie Ogra!
Czarodziej ciska mu szybko pod nogi efektowną kulą ognia, po czym kości pozostałych stworów gruchoczą wojownicy. Ciężkie rany w walce odnosi krasnolud Larethar, o czym informuje powiadomienie w prawym dolnym rogu: "Larethar is in danger!". Nie mija jednak chwila, kiedy Ogr rozpada się w zgniłe kawałki, upiększając tym otoczenie... Ależ to była bitwa!
napisy końcowe, czyli podsumowanie...
Nie wiem jak u Was, ale u mnie apetyt rósł w miare tłuczenia. Niestety po roztrzaskaniu ogra "Pierwsze Spojrzenie" na kampanię Sword Coast Legends dobiegło końca. Na szczęście przed nami jeszcze nie jeden gameplay, a i trzeba przyznać, że uczta to była syta. Widać już bowiem, że mamy do czynienia z autentycznym Dungeons & Dragons, a nadchodzący w tym roku tytuł będzie bardziej taktycznym, klasycznym cRPG niż zwykłą grą akcji. Co więcej, wbrew wszelkim oczekiwaniom, deweloperzy N-Space postanowili trzymać się D&D dość wiernie nawet w stosunku do zasad. Owszem, od strony niewidocznej dzieją się tam pewnie rzeczy bardziej skomplikowane, ale to co dostajemy na talerzu wygląda jak najprawdziwsze Lochy i Smoki...
Sądzę więc, że możemy być troszkę spokojniejsi - o ile nie przeszkodzi w tym niecierpliwe wyczekiwanie premiery!
W następnej części "Pierwszego Spojrzenia" przeanalizujemy gameplay z Dungeon Master Mode, Trybu Mistrza Podziemi. Do zobaczenia!
